Patrycja poznała Adama na portalu randkowym. Początkowo wszystko zapowiadało się pięknie, jednak do czasu. Przeczytajcie jej list.
,,Kilka miesięcy temu zarejestrowałam się na portalu randkowym. Moje przyjaciółki, widząc, że wciąż narzekam na samotność, zachęciły mnie do tego kroku. Byłam niechętna, ale w końcu pomyślałam, że może warto dać szansę, bo czasem przypadki rządzą życiem. I tak, między jedną aplikacją a drugą, natrafiłam na profil chłopaka, który przykuł moją uwagę.
Adam, bo tak miał na imię, wydawał się idealny. Miał 21 lat, mieszkał w innym mieście, ale to mi nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie, uznałam, że może dystans pozwoli nam zbudować coś głębszego, zanim przejdziemy do spotkań na żywo. Jego zdjęcia były proste, ale pełne ciepła, a w opisie wyrażał się z niezwykłą wrażliwością. Napisał o swojej pasji do podróży, muzyki i miłości do psów. Miał coś w sobie, co sprawiło, że zapragnęłam go poznać.
Zaczęliśmy pisać, a wiadomości od niego były jak balsam na moją duszę. Wysłane z samego rana „Dzień dobry” czy wieczorne „Śpij dobrze” sprawiały, że czułam się jak najważniejsza osoba na świecie. W końcu zaczęliśmy rozmawiać przez telefon, a potem przez wideorozmowy – chociaż zawsze twierdził, że nie przepada za kamerą i czuł się niekomfortowo. Nasze rozmowy były długie, pełne śmiechu, czasem smutku, bo Adam miał trudną przeszłość – stracił rodziców w wypadku i sam musiał wychowywać swojego młodszego brata. Współczułam mu, czułam, jakbyśmy byli dla siebie wsparciem, choć dzieliła nas odległość.
Pewnego dnia Adam powiedział, że chciałby mnie odwiedzić, ale jest w trudnej sytuacji finansowej. Mówił, że pracuje dorywczo, ale jego firma popadła w problemy i zalega mu z wypłatą. Zaczęłam się zastanawiać, czy mogłabym mu jakoś pomóc. W końcu nie chciałam, żeby pieniądze stały na przeszkodzie naszemu spotkaniu. Wspomniał, że mógłby pożyczyć pieniądze od przyjaciół, ale widziałam, że go to krępuje. W końcu zaproponowałam, że prześlę mu niewielką sumę, by mógł kupić bilet na pociąg. Miałam trochę oszczędności, bo z każdego kieszonkowego odkładałam niewielką sumę na przyszłość.
Po tej pierwszej przysłudze zaczęło się coś, czego teraz nie mogę sobie wybaczyć. Adam dzwonił coraz częściej, z każdym razem dodając nowe powody, dla których potrzebuje pieniędzy. Raz mówił, że zepsuł mu się samochód, a musi dojeżdżać do pracy, innym razem wspominał o niespodziewanym rachunku za prąd. Myślałam, że skoro nasza relacja ma być na poważnie, powinnam być wyrozumiała i wspierać go w trudnych chwilach. Tym bardziej że on sam wydawał się czuły i zaangażowany. W końcu od czego jest miłość, jeśli nie od pomocy?
Przelewy szły jeden za drugim. Raz po raz przesyłałam pieniądze, a on za każdym razem zapewniał mnie, że to ostatni raz. Musiałam zacząć pożyczać od rodziców, bo moje oszczędności się skończyły. W końcu zaczęłam czuć niepokój. Zadzwoniłam do niego, żeby zapytać, kiedy wreszcie się zobaczymy, bo przez cały czas mówił, że niedługo przyjedzie, ale zawsze coś stawało mu na drodze. Za każdym razem wymyślał nowe wymówki, aż pewnego dnia przestał się odzywać.
Z początku myślałam, że to jakieś nieporozumienie, że może jest chory albo ma problemy, o których nie chciał mówić. Ale po tygodniu ciszy zrozumiałam, że coś jest nie tak. Weszłam na portal randkowy, żeby sprawdzić jego profil, ale już go tam nie było. Konto zniknęło, jakby nigdy nie istniało. Czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce. Dzwoniłam na jego numer – bez odpowiedzi. Wszystkie nasze rozmowy zniknęły, jakby były tylko iluzją.
Nie mogłam uwierzyć, że zostałam oszukana. Do końca wierzyłam, że Adam był prawdziwy, że nasze uczucia były szczere. Przez długi czas obwiniałam się, jak mogłam być tak naiwna. Przecież wszyscy przestrzegają przed internetowymi oszustami, a jednak dałam się nabrać. To, co mnie najbardziej boli, to nie utracone pieniądze, ale złudzenie, że ktoś mnie naprawdę pokochał i chciał ze mną być.
Piszę o tym teraz, żeby to z siebie wyrzucić. Może to pomoże mi zamknąć ten rozdział i iść dalej. Nigdy nie przypuszczałam, że miłość może być tak niebezpieczna i pełna pułapek. Już wiem, że nie każdy, kto wydaje się godny zaufania, takim naprawdę jest.
Przez tę historię stałam się bardziej ostrożna, ale i zamknięta w sobie. Boję się zaufać. Z jednej strony chciałabym jeszcze kiedyś spotkać kogoś, kto naprawdę mnie pokocha, ale z drugiej – jak teraz mam uwierzyć, że to będzie prawdziwe? Może kiedyś mi się to uda. Na razie jednak muszę odbudować swoje serce”. Patrycja